_____________________________

_____________________________
_________________________________

niedziela, 25 stycznia 2015

,,Fear of the Dark” - Iron Maiden



Płyta ,,Fear of the Dark”  zespołu Iron Maiden to kultowa i wysmakowana płyta dla fanów zespołu, fanów muzyki metalowej – a może i powszechniej i szerzej ujmując – rockowej.
Poprzez nieco lżejszą w hermetyczności od założeń systemowych tej kapeli (zawsze odrębny styl Ironów)  nutę – płyta ta spotyka się zarówno z uwielbieniem, miłością muzyczną rzeszy ,,fanatyków” i pasjonatów zespołu, rzeszy nowych słuchaczy, jak i z pewnymi zarzutami/lekceważeniem za komercyjne podejście.
  *  *  *
Ta płyta jest czytelna, wyważona, niewiarygodnie dopracowana, rzetelna muzycznie, niesamowicie klarowna i stabilna.
Utkwiony został w niej bagaż doświadczeń i potknięć z wcześniejszych wszelkich dokonań Ironów, a przy tym, jak najbardziej, utrzymuje
i podkreśla unikatowy i specyficzny styl i klimat zespołu.
  *  *  *
To jedna z najgenialniejszych płyt Ironów i wszystkich płyt świata. To, że jest bardzo klarowna i czytelna; nie czyni jeszcze z niej w/g mnie
nowego produktu, komercyjnego dla jakiś innych rzesz. To tylko (i aż) ten sam target plus nowi zwolennicy, którzy poznają. Można nazwać poszerzeniem, ale nie można negować wartości płyty.
W moim mniemaniu to cudowny twór, który w udany sposób łączy odrębny styl z atrakcyjnymi nawiązaniami muzycznymi; płyta, która dość upowszechniła się, ale nie złamała charakterystycznej i pozytywnej maniery Ironów; płyta, która scaliła potężną siłę przekazu z finezją,
połączyła klimat i żar z jakością dopracowania i doszlifowania muzycznego.
  *  *  *
Magiczna, głośna, ale stylowa i elegancka.
Polecam Wszystkim miłośnikom rocka i mocnego brzmienia!

sobota, 24 stycznia 2015

'Zaskoczenie'

Hmm... zobaczyłem serię graficzną ,,Simpsonowie jadą do Auschwitz!''...
Popatrzyłem i najpierw byłem na nie... Ale po przemyśleniu, to już nie wiem, co sądzić. Fakt, wygląda to kontrowersyjnie, ale ciekaw jestem praktycznego odbioru, przekazu, działania, końcowego wydźwięku na masy. Jeśli taką prowokacją autor zdziała więcej dobrego niż złego - czyli wzbudzenia grafikami kontrowersji i wątpliwości, to warto poprzeć być może w imię edukacji. Gdyby to były jego pierwsze, drugie prace, to pewnie okazałoby to się tragedią, ale autor podobno znany jest z prowokacji. Patrząc na jego wcześniejsze podejmowanie problemów społecznych związanych z nietolerancją, przemocą, mogę nieco zrozumieć dobry i właściwy zamysł tej dziwnej i gorącej ,,wycieczki'' do i po historii...

Samorząd Miasta Lublina upamiętnił 152 rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego.

Powstanie wybuchło w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 r. i było wyrazem dążenia narodu polskiego do niepodległości. Bezpośrednią przyczyną rozpoczęcia Powstania był przymusowy pobór do wojska, tzw. branka, mężczyzn podejrzanych o udział w tajnej działalności niepodległościowej. Wobec zdecydowanej przewagi wojsk rosyjskich Powstanie, okupione znacznymi stratami wśród jego uczestników, wygasło ostatecznie jesienią 1864 r. Do idei powstańczej walki o niepodległość nawiązywał Józef Piłsudski i Legiony Polskie walczące podczas I wojny światowej. Roman Dmowski i obóz narodowo-demokratyczny uznali Powstanie Styczniowe za błąd szkodliwy w skutkach dla sprawy polskiej. Polityczna ocena Powstania Styczniowego i jego następstw jest nadal przedmiotem sporów. Obchody są wyrazem naszej czci i szacunku dla poświęcenia i bohaterstwa Powstańców Styczniowych w służbie niepodległości Ojczyzny, ponad tym historycznym sporem.

Obchody upamiętniające wybuch Powstania Styczniowego odbyły się w Lublinie w piątek (23 stycznia). Program uroczystości, którymi upamiętniono i uczczono pamięć i wagę tego wydarzenia:

godz. 10.00 -  Odbyła się msza św. w kościele cywilno-wojskowym pw. Niepokalanego Poczęcia NMP przy al. Racławickich 20.
godz. 11.00 - Przemarsz, z udziałem pocztów sztandarowych, weteranów walk o niepodległą Polskę, grupy rekonstrukcji historycznej z Nasutowa powstańczego oddziału „Ćwieków” Kajetana Cieszkowskiego, Lubelskiego Bractwa Kurkowego, młodzieży szkolnej z delegacją społeczności Szkoły Podstawowej nr 6 im. Romualda Traugutta na czele, przedstawicielami Wojska Polskiego, władz Miasta i Województwa, innych instytucji państwowych i organizacji społecznych, do pomnika w miejscu straceń Powstańców przy ul. Langiewicza.
godz. 11.15 - Złożenie kwiatów i zapalenie zniczy przy krzyżu i pomniku.
godz. 11.30 - Delegacja uczestników uroczystości złożyła kwiaty i zapaliła znicze przy Grobowcu Powstańców Styczniowych na cmentarzu przy ul. Lipowej 15.

____________________________________________________________________________________________________________

Współorganizatorami lubelskich obchodów 152 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego byli: Prezydent Miasta Lublin, Wojewoda Lubelski, D-ca Wielonarodowej Brygady w Lublinie, Społeczność Szkoły Podstawowej nr 6 im. Romualda Traugutta w Lublinie.
____________________________________________________________________________________________________________

Źródło tekstu: strony internetowe UM Lublina.

niedziela, 18 stycznia 2015

'schiz kontrolowany czyli grymasy wielorakich twarzy'


(Podtytuł: 'Setki wcieleń, wiele twarzy, miliony grymasów, tysiące postaw')

Człowiek ma wiele oblicz… Tak mawiają, tak można przeczytać.
W jednej chwili tak, potem siak. W różnych sytuacjach jesteśmy tacy odmienni. Tym samym myśli te można rozbudować o istnienie światów alternatywnych ”danej chwili”.
Czasem mówimy coś, a za sekundy dana sytuacja rozgrywa się w naszej głowie powtórnie, czasem podobnie, czasem tak samo, indziej zupełnie odmiennie. Każda sytuacja to kilkaset sytuacji i kilkaset naszych wcieleń.
”Schizofrenia” kontrolowana.
W pracy jestem kim innym, bo muszę, nawet gdy zachowuję godność i odrębność, to muszę mieć ścisły związek z rzeczywistością, zapotrzebowaniem, trendami. W sieci jesteśmy często kilkoma wcieleniami dosłownie.
Zostajemy czarodziejami, hackerami, bogaczami, oszustami, śledczymi i kopaczami – czasem niewinnie niechcący, czasem z pomówienia, tylko chwilę pomagając losowi.
Myślę, że dość często ludzie także w danych sytuacjach niestety z wielu powodów (np. strach, obawy, wstyd) nie pokazują swojej ludzkiej twarzy i sytuacje powstają takie, które określają również nas, ale nietrafnie albo nie do końca trafnie.
Czasem brak naszej reakcji, wyrazistego i zdecydowanego działania niestety powoduje błędne określenie danej chwili/sytuacji, dalej tym samym naszej maski w tym, co robimy – nie robimy. W końcu to także tragifarsa, jesteśmy tylko kukiełkami, których miny i ruchy powodowane są ”odgórnie”.
Co do masek i rozbudowanych ego, to myślę iż każda nadwrażliwa, także mocno wrażliwa osoba jest mocnym Zeligiem. Zapewne trzeba znaleźć jak zwykle złoty środek: drogę pomiędzy zdrową samooceną/samokrytyką, zaakceptowaniem siebie i lubieniem siebie, swoich upodobań, zainteresowań, preferencji i odpowiednią drogę w życiu, pracy, społeczeństwie, domu, w otaczającym nas świecie.
Często ostatnio, a w zasadzie przez kilka ostatnich lat, spotykam w sieci zdania: inaczej rozmawiasz z młodymi ludźmi, inaczej ze starszymi. Jestem już w wieku takim i na takim etapie życia; iż zawodowo nie muszę być ’nikim’, nikogo udawać, nikogo tworzyć.
Mogę sobie pozwolić na manifestowanie własnego ja, odrębnego i pokazywanie swoich, prawdziwych zachowań. Oczywiście nie może to być maniakalne, przesadzone-podkreślone i auto-fetyszystyczne, bo chwila też jest ważna i zawsze należy zwracać uwagę na drugiego człowieka i piękno chwili.
Ważne są: wyczucie, jasna ocena każdej sytuacji, docenianie uroku chwili w pełni przytomnym i jasnym umysłem. Nie zapominając o własnym ja; szanując innych; cenię każdą minutę myśli i życia.
Przytomny, chłonny, lecz także krytyczny umysł – to jest to – umysł nie skażony uprzedzeniami i lękami w jakichkolwiek odcieniach.
Odczuwajmy/czujmy – masek nadal będą setki, tysiące, ale będą one już tylko różniły się minimalnie. Nie skrajnie, nie przeciw~biegunowo.





wtorek, 13 stycznia 2015

Aktualności

,,Kino niejedno ma imię. W kinie można się zasiedzieć, zakochać lub... zaczytać. Od października 2014 wrocławskie Kino Nowe Horyzonty stało się raz w miesiącu miejscem spotkań z autorami literatury faktu, dla których nie ma tematów tabu. Opowiedają widzom o kulisach powstawania książki, dzielą się wrażeniami, podejmą trudne tematy. Nieodłącznym elementem każdego spotkania jest projekcja filmu dokumentalnego lub filmu wybranego przez samego autora książki.
15 stycznia (czwartek), godz.19.00
spotkanie ze Sławomirem Rogowskim autorem książki Widok z dachu
projekcja filmu Tala od różańca reż. Sławomir Rogowski, Stanisław Zawiśliński / Polska 2012 / 58’ po filmie spotkanie z autorem Sławomirem Rogowskim
Spotkanie ze Sławomirem Rogowskim poprowadzi dziennikarz filmowy Jan Pelczar.
GOŚCIE
Sławomir Rogowski, rocznik 1957, dziennikarz, animator i menedżer kultury, producent filmowy i telewizyjny, scenarzysta i reżyser filmów dokumentalnych, autor słuchowisk radiowych i pisarz. Z jego nazwiskiem związane są liczne wydarzenia kulturalne lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych: festiwale FAMA w Świnoujściu, Grand Festival Róbrege, Festiwal Filmowy i Artystyczny „Lato Filmów” w Kazimierzu Dolnym. A także nagradzane filmy telewizyjne, fabularne i seriale, które powstały pod jego nadzorem artystycznym i producenckim. Był szefem Centrum Kultury Studentów Hybrydy, dyrektorem Agencji Filmowej TVP, założył Zespół Filmowy „Rozwój”. Od dwunastu lat jest członkiem Europejskiej Akademii Filmowej.
W 2004 Wydawnictwo Literackie wydało jego debiut literacki, zbiór opowiadań "Zima stulecia". Mieszka z żoną i synami w Warszawie.
KSIĄŻKA
"Widok z dachu" Sławomir Rogowski
Ta historia dzieje się tu i teraz. Jej bohaterowie wkraczają w dorosłość w 1980, który w zbiorowej świadomości Polaków zapisał się jako początek przełomu. Żyją w równoległych, zupełnie odmiennych światach. Tolek Tolak, monter konstrukcji stalowych, jest warszawiakiem, a dokładniej grochowiakiem z dziada pradziada; Jurek Ratayec, politolog, jak wielu innych do Warszawy przyjechał na studia. Przypadek, a może los, sprawia, że ich ścieżki krzyżują się, i to w dramatycznych okolicznościach. W końcu wychodzą temu naprzeciw. Spotykają się każdego grudnia, w rocznicę, czasem na tarasie widokowym Pałacu Kultury. Jakby z „dachu miasta” wszystko, co ważne, widać było inaczej. Rodzi się między nimi specyficzna więź: rozumieją się wbrew wszystkim różnicom i odnajdują zawsze, kiedy mogą być sobie potrzebni.
To pierwsze pokolenie, przed którym 1989, jak zwykło się uważać, otworzył nową szansę. Czy im, Tolkowi i Jurkowi, się powiodło? Kim są i jacy są w 2010, kiedy już wiedzą, jak niewiele zostało przed nimi? Zobaczmy. Być może w ich historii jak w lustrze odbija się kawałek także naszego życia.
FILM
"Tala od różańca" reż. Sławomir Rogowski, Stanisław Zawiśliński / Polska 2012 / 58’
Nigdzie nie znieważyłam Boga. Ani w „Drewnianym różańcu”, ani w niczym innym. A opisałam zakonnice, bo im się należało – stwierdza zadziornie 93-letnia dziś Natalia Rolleczek już na wstępie. Wigor bohaterki wydaje się być nie mniejszy niż gdy jako trzydziestokilkulatka napisała kontrowersyjny Drewniany różaniec. Powieść spisana z jej traumatycznych przeżyć w sierocińcu prowadzonym przez zakonnice zmieniła nurt życia pisarki gwałtownie i znienacka. Autorzy odtwarzają ten moment i jego konsekwencje razem z Rolleczek, jej admiratorami i krytykami, a krzyżujące się poglądy rozmówców układają się w portret niebanalnej osobowości. Osobowości, będącej przykładem na to, że choć epoki się zmieniają, a obyczaje rozluźniają – pewne tematy drażnią nieustannie.
http://www.nowehoryzonty.pl/film.do?id=6087#opis
Sławomir Rogowski O FILMIE:
Dlaczego polecam dokument "Tala od różańca"?
Historia 95-letniej Natalii Rolleczek jest mi bliska ponieważ autorka Drewnianego różańca, w tym filmie, opowiada o uplątaniu człowieka w historię, o decyzjach które kiedyś zmieniły jej życie; dla jednych stała się reżimową pisarka-stalinówką, a dla innych autorką niezwykle poczytnej książki dobrze rozumianej w jej pokoleniu urodzonych przed II wojną światową, dla mnie to opowiadanie posiada podobną konstrukcję do mojej książki Widok z dachu, w której z oddalenia, z dystansu opisuję panoramiczną historię ostatnich 35 lat, a w środku są moi bohaterowie, których wpływ na wielkie wydarzenia jest mało znaczący, pokazuję ich człowieczy los, wzloty i upadki, pokazuję ich raz z prawa, raz z lewa ale zawsze z sympatia i zrozumieniem dla ich wyborów. To historia mojego pokolenia, ludzi urodzonych w latach 50.
Kolejne miesiące: 
luty – spotkanie z Aleksandrem Kaczorowskim, autorem biografii „Havel. Zemsta bezsilnych” (wydawnictwo Czarne)
marzec – spotkanie z Wojciechem Wilczykiem - fotografem, krytykiem sztuki, kuratorem, poetą i eseistą, autorem książki-albumu "Święta wojna".''
Źródło: polski serwis książkowy ,,Lubimy Czytać''

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Wolność prasy i pełna wolność słowa


Do niedawna byłem zwolennikiem pełnej wolności - wolności w wyrażaniu myśli i odczuć przez artystów i wszelką prasę.

Po tragicznych wydarzeniach we Francji i akcie mordu w wykonaniu terrorystów - radykalnych islamistów zmieniłem jednak zdanie.

Spotkałem się z wypowiedziami, że nasza cywilizacja, rzeczywistość i prasa w szczególności zachodnio-europejska wypracowały znakomitą wolność i swobodę wyrażania siebie.

Tak, jest to cenne. Jest to pewnym naszym ideałem i wyznacznikiem poszukiwań wartości.

Spotykam się także z argumentami o naszych prawach do każdych słów - wynikających z dość prozaicznego powodu takiego, że jesteśmy u siebie.

Tak, jesteśmy u siebie, ale bycie u siebie nie musi oznaczać niepohamowania w szyderstwie. By zrozumieć to, dlaczego radykalni islamiści - terroryści tak właśnie zachowują się w konsekwencji, musielibyśmy ich dobrze znać i to rozumieć.

My rozumiemy to, że chcemy pełnej wolności, demokracji, wolności słowa. Ale ich świat ,,wchodzi'' w nasz świat, także światem śmierci, w momencie nie umiejętnego naszego ,,tyknięcia'' ich świata, czego robić nie musieliśmy i nie musimy.

Wszystko zaczęło się od braku szacunku lata temu, dziś możemy wybierać nadal kilka dróg.

Ja wybrałem drogę wolności kontrolowanej, wolności wyznaczanej przez poszanowanie innych ludzi i innych wartości. Zupełnie nie dlatego, iż boję się karabinów, nie dlatego, że ktoś może stracić życie po postrzale kulą dużego kalibru. Nie dlatego, że ktoś oddał życie niczym starożytny filozof w imię wyznawanych ideałów i nie dlatego, że ,,goście'', którzy zabrali życie, są także gotowi oddać swoje życie za sprawę - sprawę w ich mniemaniu bezcenną.

Tylko dlatego, że zrozumiałem jak niewiele mogę rozumieć z innego świata i z innych ludzi, gdzie i którymi nie jestem.

Ponieważ zrozumiałem, że jest różnica między krytyką i lekką satyrą, a podeptaniem i wyszydzeniem. Zrozumiałem, że coś, co dla nas jest humorem lub uszczypliwością, dla kogoś będzie podeptaniem jego świata, świata jego wartości.

Nie, nie jestem już ,,Charlie'', może i byłem, ale już nie jestem.




niedziela, 11 stycznia 2015

"Mesjasz Diuny" - Franka Herberta

Znalezione obrazy dla zapytania Mesjasz Diuny

Opis książki

,,Minęło kilkanaście lat, odkąd Fremeni pod dowództwem Paula Muad'Diba pokonali połączone siły Harkonnenów i imperialnych sardaukarów. Paul poślubił księżniczkę Irulanę i zasiadł na tronie Imperium. Pustynna Arrakis, zwana Diuną, jest stolicą wszechświata, a Imperator Paul Atryda wydaje z niej poprzedzone proroczymi wizjami rozkazy. Tymczasem stare ośrodki władzy - Bene Gesserit, Gildia Kosmiczna i Bene Tleilax - zawiązują spisek przeciw nowemu Imperatorowi. Czczony niczym bóg, Paul Muad'Dib wpada w pułapkę, jaką zastawiła na niego prorocza moc: zna dokładnie każdą chwilę swojej przyszłości, każdy swój ruch, każdą decyzję i - przede wszystkim - swój straszliwy finał...''

__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Mniej wyrazista część od Diuny, co nie znaczy, że nie warta pokłonu. Akcja nie jest tak dynamiczna, jak w części poprzedniej, ale jest dobra. Nie ma tutaj aż takiego stopnia skomplikowania nakreślenia i barwności kreacji świata, ale to dlatego, że pierwsza Diuna pojawiła się tylko raz i nic jej już nie doścignie. Nie ma aż takiej mistyki, jak w poprzedniczce, ale to też nie znaczy, że jej nie ma. 

Natomiast wielkimi zaletami jest łatwość lektury po przeczytaniu Diuny i szybkość z jaką każdy czytelnik może ją sobie przyswoić. Lektura wciąga.

Dużym atutem Mesjasza jest cały przekaz, można to potraktować jako niezwykle udaną metaforę i symboliczne ukazanie problemu władzy, władcy, niezadowolenia z rządów, spisków i prób podniesienia na niego ręki - w wymiarze symbolicznym, politycznym i dosłownym. Nakreślenie fabularne w książce nawiązuje do wielu wielkich historii świata.

I, kurczę, nikt nigdzie tak cholernie zawaliście nie przedstawił umiejętności patrzenia oczyma wizji Muadiba pomimo wypalonych oczu po wybuchu. Niezwykle przekonujące i sugestywne chwile, podczas których 'cudownie' porażony, przejęty i dramatycznie spięty stałem koło Muadiba. Niech się schowa filmowa scena analogicznego postrzegania rzeczywistości przez zero-jedynkową wizję oślepionego Neo (kolejny Matrix, chyba cz. 3) - nie umywa się do wyrazistości scen akcji z fabuły Mesjasza Diuny. I zresztą rzecz jakby żywcem zmałpowana. 

Książka napisana dobrym językiem. 




Ray Bradbury


Ray BradburyRay Bradbury

(Edward Banks, William Elliot, D. R. Banat, Leonard Douglas, Leonard Spaulding)

 Raymond Douglas Bradbury - amerykański pisarz.

Pochodził z biednej rodziny. Z powodów finansowych nie podjął studiów.
Impulsem do tego, by pisać opowiadania fantasy były w jego przypadku czytane przez niego z wielkim zapałem przygody Flasha Gordona czy Bucka Rogersa.
Prawdziwą sławę przyniosły mu napisane w 1950 roku "Kroniki marsjański" ("The Martian Chronicles").
Innym jego wybitnym dziełem jest książka "451 stopni Fahrenheita" ("Fahrenheit 451", 1953), która 13 lat po powstaniu doczekała się pierwszej z wielu późniejszych ekranizacji.
Bradbury publikował zarówno pod własnym nazwiskiem jak i pod pseudonimami (Edward Banks, William Elliot, D. R. Banat, Leonard Douglas, Leonard Spaulding).
Wybrane dzieła: "The Martian Chronicles" (1950, pierwsze polskie wydanie: "Kroniki marsjańskie", Iskry, 1971), "Fahrenheit 451" (1953, pierwsze polskie wydanie: "451 stopni Fahrenheita", Czytelnik, 1960), "Dandelion Wine" (1957, pierwsze polskie wydanie: "Słoneczne wino", Czytelnik, 1965), "Something Wicked this Way Comes" (1962, polskie wydanie: "Jakiś potwór tu nadchodzi", Vis-à-vis/Etiuda, 2009), "S is for Space" (1966, pierwsze polskie wydanie: "K jak kosmos", Iskry, 1978).

Żona: Marguerite McClure (1947-24.12.2003, jej śmierć), 4 córki: Susan, Ramona, Bettina i Alexandra.

Źródło opisu: opracowanie własne użytkownika @takisobiejac - #"lubimyczytać.pl"

____________________________________________________________________________________________________________

piątek, 9 stycznia 2015

"451° Fahrenheita" - Ray Bradbury


"451° Fahrenheita" to rzetelna przestroga przed ustrojami totalitarnymi, przed ich pozornie poukładanym porządkiem, który po prawdzie jest szaleństwem.

Przestroga przed próbami obdzierania ludzi przez wszelką władzę z refleksji, uczuć, buntu, analizy, miłości i cierpienia. Z umiłowania i poszanowania czasem niepokornej sztuki i kultury.

Dwuznaczna i bardzo mocna, inteligentna pochwała myślenia postawiona przeciwko narkotycznej sile bezkrytycznego przyjmowania wszelkiej polityki shitu; czy to w przyszłości; czy to, nawet, obecnie.

Książka z przesłaniami uniwersalnymi, a więc genialnie ponadczasowa, polecam!







OO AUTORZE AUTORZE

wtorek, 6 stycznia 2015

"LOLITA" - Vladimir Nabokov

search323232
,,Lolita” — czyli o tym, jak pan Nabokov zaskakuje i intryguje czytelnika…
~Ale niezwykle/niezwyczajnie przedstawiając dziwaczną fascynację dojrzałego wiekiem mężczyzny; ukazuje w gruncie rzeczy proste przesłanie.
Główny bohater nie kocha tytułowej Lolity. Kocha jedynie siebie, swoje upodobania, preferencje i swoje pożądanie.
Nie jest zdolny do prawdziwej, normalnej, dojrzałej miłości.
___________________________________________________________________

Historia fascynacji – dewiacji/zboczenia od normy — seksualnej przedstawiona została niezwykle wyraziście, barwnie i przekonująco…
z niezwykłym doborem słów.
To zbulwersowało świat i tysiące czytelników, głównie czytelniczek, które „estetycznie i fabularnie” nie ścierpiały (nie przemogły
nawet niekiedy do końca) tej książki i ją odrzuciły. Zanegowały.

Język autora książki prezentuje wielki jego kunszt literacki. ,,Lolita” jest zaskakująca, porażająca, niezwykle, niezwyczajnie przy tym dopracowana w każdej kwestii. Jednakże jest to również szalenie myśląca książka.

Tytułowa Lolita nie jest absolutnie młodą w swej kobiecości „sex-maszyną”.
____________________________________________________________________________________

Lolita jest drogą pełną potknięć i powieść tę można postrzegać niczym erotyczny – psychodeliczny film drogi.
Opisy tej drogi, barwna fabuła przeplatają się z iście arcyciekawym traktatem filozoficznym o życiu; o ludziach, ich pragnieniach, dążeniach, odkrywaniu tajemnic – nawet tych mrocznych.
O popełnianiu błędów, które w naszym mniemaniu nimi nie są, gdyż czasem słuchamy siebie do zatracenia…

A jak się okazuje; nie każdy powinien wsłuchiwać się w swoje naturalne zachcianki, ciągoty, nawet wtedy, gdy są skrajnie mocne.
Czasem należy zaprzeczyć samemu sobie, własnemu ja.

Pan Nabokov nie urodził się w starożytności, ale dla mnie jest pisarzem i wielkim myślicielem przez wielkie M. – współczesnym filozofem.
I to takim – jednym z największych.

Czy możemy potępiać tytułową Lolitę? Dziewczynę, wręcz dziewuszkę, w której trochę przedwcześnie obudziło się życie
i nadmierna ciekawość? Także ta mocno męsko-damska, erotyczna…
_________________________________________________________________





Temat — co najmniej kontrowersyjny; ale jest to książka bardzo, bardzo dobra, nadzwyczajnie i niespotykanie dobra. Ciarki przechodzą
po plecach, ale może i o to czasem chodzi w relacjach AUTOR ~ CZYTELNIK.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Klatka Schodowa


Na dole Bylejakość trzasnęła drzwiami
Na co zadrgał nieco pan Wyrazisty
Zbulwersowana Cisza z 4 piętra
Jęknęła, budząc śpiący Niepokój
W tym wszystkim Oksymoron z parteru
Pokłócił się z Masłem i Margaryną
Które pozorując ankieterów, ankieterki
Zdobyły klatkę na chwil kilka
Budząc tym samym Wyważonego
Spod n-ru ósmego, co z kolei zbudził
Sąsiada niegrzecznego, pana Hałaśliwego

  *  *  *

Przyszli Sprzątający...
Wtem cały harmider ucichł
A mieszkający lokatorzy speszyli się
Własną odwagą we wspólnym zacięciu
I tak to czyściciele zamącili myśli
Rozkosznie jazgotliwych podjadających się współlokatorów



niedziela, 4 stycznia 2015

"STARSHIP TROOPERS" (,,Żołnierze Kosmosu'') - Robert A. Heinlein

Okładka książki Kawaleria kosmosu

Trwa wojna pomiędzy Ziemianami i Pluskwo - Pajęczakami, agresywną rasą pozaziemską, która metodyką działań i świadomością zbiorową przypomina mrówki i ich organizację, struktury.






Przewaga liczebna nieprzyjaciela wyklucza globalną konfrontację i wymusza strategię nagłych, szybkich ataków zestrony potężnie wyposażonej i uzbrojonej Ziemskiej Federacji. Do takich mobilnych, błyskawicznych akcji - zadań najlepiej wyszkoleni/uzbrojeni są komandosi z Piechoty Zmechanizowanej. W ten sposób poznajemy młodego kadeta Johnego Rico.

Żołnierze Kosmosu to mistrzostwo świata militarnego science fiction. A raczej mistrzostwo Kosmosu. :) Literatury SF wnajlepszym słów znaczeniu; strategicznym i taktycznym. Ta taktyka to uwodzenie czytelnika sprzętem ciężkim i wartką, dobrą fabułą.
Strategia ~ tutaj coś, co bardziej mnie interesuje. Mnóstwo osób spłyca tę książkę; sprowadzając ją do militarnej nawalanki w skafandrach i wybuchowej jatki z pluskwo~robalami.

Ale tak naprawdę to jest to książka niezwykle humanistyczna w swym wydźwięku ~ Bo choć "oni" są tak inni i lękamy się/nienawidzimy ich i chcemy wykończyć ich (z wzajemnością); tak naprawdę do tego wszystkiego, samego można sprowadzić prawie każdą wojnę pomiędzy wieloma państwami w historii naszego świata.

Ekspansja, uprzedzenia, nienawiść, odmienność, chęć zagarnięcia terenów, niezrozumienie, wstręt, nietolerancja dla inności.
Czyż robale nie są tylko metaforą odmienności? Czy pod przykrywką mocnej akcji tej książki nie kryje się głębsze studium człowieczeństwa?

Książka i jej autor wielokrotnie spotykali się z bardzo różną krytyką: począwszy od zarzutów o przesadną fascynację militariami i surowym życiem/prawem wojskowym po ciągoty narodowo~faszystowskie.

Dla mnie ta książka jest głębsza aniżeli dla wielu czytelników (tak przynajmniej sądzę po różnych opiniach słyszanych od lat).
Jeśli jest pochwałą odwagi i żołnierskich zachowań, to w takim samym stopniu pokazuje bezsens wojny i jej tragizm. Naszą groteskowość, patetyczność i śmieszność w ocenianiu siebie i znienawidzonego wroga. Ukazuje podejście i los dwóch stron wrogich "armii". Tragizm sytuacji.

Autor i książka są wyrocznią i przepowiednią. Ukazują kruchość życia i śmieszność (choć tragiczną) z góry skazanych (w obliczu wojny) na określone losy osobników, grup, nacji i ras, które wybiorą drogę agresji, śmierci, skrajności. 

Czy w tym szaleństwie jest metoda? Drogi czytelniku; to już osądź sam ~ głęboko, wielowymiarowo zanalizuj tę książkę, nim zarzucisz jej prostotę przekazu. Wiele zależy od podejścia do tej pozycji, dla mnie cała ona tak, jak cytat: "Naprzód żołnierze! Chcecie żyć wiecznie?!" ~ oscyluje bez przerwy pomiędzy wartkim "combat~SF~action", dobrym dramatem, tragi-farsą, finezyjną, dwuznaczną groteską.

sobota, 3 stycznia 2015

"SZNINKIEL" - Grzegorz Rosiński, Jean Van Hamme

,,Opowieść o planecie Daar okrążającej podwójne słońce, na której ciągle toczy się wojna między trzema nieśmiertelnymi: Jargotem Pachnącym, Zembrią Cyklopką i Barr-Findem Czarną Ręką. Głównym bohaterem jest postać przypominająca hobbita, szninkiel J'on, niewolnik Barr-Finda, który przeżywa jedną z cyklicznych bitew, ale zostaje zapomniany na polu walki, dzięki czemu odzyskuje wolność. Bożyszcze zwane O'n ukazuje mu się jako monolit znany z filmu "2001: Odyseja kosmiczna". Zgodnie z legendą, szninkiel wybrany przez bożyszcze zwane O'n, przywróci pokój na Daarze. J'on zostaje wbrew własnej woli uznany za wybrańca i wyzwoliciela uciemiężonych szninkli. Przyjdzie mu za to zapłacić najwyższą cenę.''




Ponadczasowa, uniwersalna opowieść dla starszej młodzieży i dorosłych raczej. Odwołania do abstrakcji i wyobraźni czytelnika, do pojęć absolutu i różnych aspektów filozoficznych-logicznych (także do paradoksów).

Komiks number one w kategorii moralnego niepokoju współczesnej cywilizacji. 

Profesjonalna kreska, szczegółowość grafiki i bardzo odważne podejście autorów wobec tematu i czytelników.

Odwołania do Starego i Nowego Testamentu dziś młodzież może odbierać jako nawiązania do Matrixa i podobnych.

Niesamowita forma Szninkla zawsze tworzyła wolność i głębię niewiarygodnej interpretacji: wielowymiarowej i personalnie (czytelnik-oglądacz) różnej; odmiennej i zmiennej z biegiem lat [także czytelnika :)].

Szninkiel nadal rządzi. Po latach wznowione wydanie prezentuje się ładnie w twardej oprawie.

Polecam uwadze.